Mija właśnie rok od zbrojnego ataku Rosji na niezależną Ukrainę. Data 24 lutego 2022 r. pozostanie w historii początkiem kolejnej fazy walki byłego mocarstwa o podporządkowanie sobie na powrót wyzwolonych już terytoriów.
Tamtego dnia niewielu ekspertów i komentatorów było w stanie przewidzieć, że regularna wojna potrwa tak długo. Według szacunków amerykańskich wojskowych straty po stronie ukraińskiej, to ok. 100 000 żołnierzy, ONZ podaje, że zginęło lub zostało rannych 18 000 cywilów. Szacunki ofiar po stronie agresora są dwukrotnie wyższe – ponad 200 tys. . Ale to przecież niepełny obraz sytuacji. Kilka milionów Ukraińców opuściło kraj, chroniąc się w Polsce i innych krajach. UNICEF podało, że 1,5 mln ukraińskich dzieci jest zagrożonych depresją lub innymi problemami psychicznymi. To także ofiary tej wojny. Podobnie, jak dwóch Polaków, którzy w grudniu tego roku zginęli po naszej stronie granicy.
Trudno patrzeć obojętnie na to, że w trzeciej dekadzie XXI wieku na naszych oczach, w centrum Europy torturowani są jeńcy, rosyjscy żołnierze, łamiąc wszystkie międzynarodowe konwencje, strzelają do bezbronnych cywilów i atakują obiekty oznaczone czerwonym krzyżem. Mam zresztą wątpliwości, czy określenie „żołnierze” jest tutaj właściwe. Każda formacja wojskowa ma swój etos. Rosyjscy barbarzyńcy nie cofają się przed żadnym okrucieństwem. Nikt już chyba nie ma wątpliwości, że pod przywództwem poważnie chorego, KGB-isty i szaleńca Rosja i jej sojusznicy są nieprzewidywalni.
Mają już tego świadomość główni aktorzy światowej polityki. Wyraźny sygnał, który dał Joe Biden, że Ukraina jest ważna dla Stanów Zjednoczonych został zrozumiany. Wprawdzie wciąż dyplomaci i szefowie państw NATO i Unii Europejskiej nie chcą, żeby konflikt się rozszerzył, ale pomoc militarna nie ustaje. Kolejnym etapem pomocy – po zwycięskiej, w co głęboko wierzę, przez Ukrainę wojnie – będzie pomoc ekonomiczna w odbudowie zniszczonego kraju.
W wymiarze ludzkim natomiast liczy się to, co działo się w pierwszych miesiącach po agresji i co także przejdzie do historii jako zdany na szóstkę egzamin z solidarności. Polacy narażali własne życie jeżdżąc do Ukrainy i wywożąc stamtąd nie tylko bliskich, przyjaciół, ale także znajomych z pracy. Organizacje katolickie organizowały szpitale, przyjmowaliśmy uchodźców w naszych domach. Szkoły wdrożyły programy integracji, obywatele Ukrainy mogą korzystać z ochrony zdrowia i pracować. Daleka jestem od twierdzenia, że wszystko jest idealne albo, że napływ milionów uchodźców nie rodzi problemów. Na razie jednak zarówno władzy, jak i organizacjom pozarządowym i milionom Polaków udaje się sobie z nimi poradzić.
Ważne jest, żebyśmy na wojnę, która toczy się za naszą granicą nie zobojętnieli, żebyśmy pamiętali o tych, którzy walczą, a także o tych, również naszych rodakach, którzy przez wojnę zostali pozbawieni normalnych warunków pracy i dochodów. Środki na pomoc Polakom na Ukrainie można będzie przekazać podczas organizowanego przez Oddział Warszawski SDP koncertu charytatywnego 9 marca 2023 r.
Dorota Bogucka