Nowa władza już sobie wybrała medialnych decydentów. Są na próbę. Nie podskoczą. Bo ze stołka w mig zeskoczą. Tak było, jest i będzie – ktoś powie. A przecież nie powinno.
W latach 90. pampersowy nalot zniszczył Telewizję Polską. Na odchodnym ówczesny prezes Wiesław Walendziak zafundował swoim faworytom wielosetysięczne odprawy. Łaskawca. Nie bacząc na ich bardzo krótkotrwały i obniżający poziom firmy pod każdym względem wysiłek pracowniczy. Beneficjenci oczywiście chętnie zupełnie nie zasłużone pieniądze wzięli i rozpierzchli się. Pokrzyczano trochę na to marnotrastwo państwowego grosza. I tyle. Kolejna afera przykryła tamtą. Tak się zawsze dzieje. Forsy nikt nie zwrócił.
Pampers główny poszedł do rządu, gdzie się natychmiast pożarł ze swoim konkurentem (wicepremierem!). Wreszcie obraził się na… politykę i oddał się potężnemu wówczas oligarchowi. Oni łowią takich ze względu na kontakty, wiedzę państwową. Oczywiście liczą się też niekwestionowane zdolności. A ponieważ dziś coraz młodsi są rzeczywiście coraz zdolniejsi i coraz lepiej wykształceni to wymiana usług – poddaństwo całkowite za wynagrodzenie niedostępne nawet najzdolniejszym szaraczkom.
Obyśmy mieli jak najwięcej zdolnych. Byle nie zdolnych do wszystkiego. Kiedyś dziennikarstwo, przyciśnięte butem partyjnej wszechwładzy miotało się i starało, głównie w reportażach, przemycać to co było ocenzurowane, zabronione. Slalom, gra z biurem prasy KC – w tym uczestniczyli wszyscy i decydenci z różnych poziomów zarządzania i wyrobnicy – publicyści i reporterzy.
I nagle dzięki – Panu Bogu i Solidarności – wybuchła wolność słowa. I mamy ją. Tyle, że niektórym ona wcale nie jest potrzebna. Wędrują – raczej do piekła niż do nieba – poprzez niby dziennikarstwo, ale pojmowane sekciarsko i równie służalczo jak to przed 4 czerwca 1989 roku. Przedtem Pan siedział w Białym Domu (to ten, który stoi za pomnikiem generała de Gaulla). Dziś decydentów jest dwóch (bo innym się tylko wydaje). Platforma sprytem (zdolnością koalicyjną) wygrała i coraz bardziej demonstruje kanibalistyczne zasady rządzenia. Gdyby w ramach zapraszania do kraju przyjąć ludożerców natychmiast zapisaliby się do PO.
Nowa władza już sobie wybrała medialnych decydentów. Są na próbę. Nie podskoczą. Bo ze stołka w mig zeskoczą. Tak było, jest i będzie – ktoś powie. A przecież nie powinno. Dziennikarze to jednak inteligencja. I często mówią o etyce. Gdyby naprawdę w środowisku obowiązywała… pomarzyć można!
Nowi decydenci dzielą się na likwidatorów (tego co jeszcze ledwo dycha) i prezesów-redaktorów naczelnych (oczywiście też podobno bardzo zdolnych – tyle, że jeszcze nic nie zdążyli napisać ani nakręcić wspaniałych dzieł, ale gdy zarobią – na pewno to zrobią).
Wróćmy do TVP. Coś mi się jednak wydaje, że wszystko zmierza do likwidacji państwowej Telewizji Polskiej. W tajnych planach ma pozostać najwyraźniej kadłubek: rozrywka – film, teatr, evergreen szmira, sport i prognoza pogody.
Na Woronicza nowi geniusze to likwidator Daniel Gorgosz i dyrektor generalny spółki Tomasz Sygut. Dokonań nie mają. Na wspólnym zdjęciu – zamieszczonym w tygodniku „Sieci” nie wyglądają powalająco. Ale przecież to jeszcze niczego nie przesądza. Czytam o nich tekst napisany przez publicystę tygodnika Marka Pyzę. Oto dwa cytaty: o pracy – „(…) bezpośredni przełożeni się zbuntowali i oświadczyli Gorgoszowi, że nie będą dłużej poświadczać nieprawdy w dokumentach, zatwierdzając sfałszowane listy obecności”; o kłopotach z prawem – „(…) sądy obu in stwierdziły że wyrzucenie Gorgosza z pracy w TVP było uzasadnione, bo ten dopuścił się ciężkiego naruszenia podstawowych obowiązków pracowniczych i narażenia pracodawcy na szkodę majątkową”.
Barłomiej Sienkiewicz zrobił swoje. Za chwilę prawdopodobnie dostanie tłustą nagrodę. Nowi decydenci w TVP też długo nie zabawią. Ciekawe co będzie nagrodą za wyrzucanie z pracy, zupełnie bez uzasadnienia, dziesiątek ludzi. Co czuje gość, który dostaje władzę niszczenia ludziom życia w imię partyjnych rozgrywek, nie bacząc że nikt nie wie co po zburzeniu ma być zbudowane.
Konkursy na decydentów medialnych to z reguły lipa. I jeśli nawet pokazywane były w telewizji to zła jakość transmisji utrudniała ich śledzenie i zniechęcała do obserwowania. Świeżo upieczonym decydentom słoma jeszcze z butów wystaje. I zapewne uczyć się będą na błędach. Jak to u nas w zwyczaju. Władza już tak ma, że miast eksperymentować najpierw na szczurach robi to sadystycznie na ludziach.
Ostatnio darmowo dostępny cyrk publiczny to sejmowe komisje. Straszno i śmieszno. Niestety płakać się chce. Małpa z brzytwą – niebezpieczna rzecz. Mówi się, że jak facetowi coś nie idzie to się sroży i próbuje wyżywać na innych Boguducha winnych. Marszałek apeluje o złagodzenie. Ale nie bardzo mu idzie. Trzecia Droga zamienia się w peryferyjną ścieżynkę, na której łatwo w coś nieprzyjemnego wdepnąć.
TVP i TVN walczyły o widza. Teraz ta sama łapka nimi kieruje. I tak Wiertnicza to teraz prawdziwa rywalka Woronicza. Skoro obie stacje klepią to samo korzysta Polsat no i Republika. Wszystkich nie da się śledzić. Trzeba wybierać. Czy neopampersów TVP, czy coraz bardziej podtatusiałych uczniów Mariusza Waltera.
Najwłaściwiej byłoby wybrać ludzi czytając co napisali. Bo jednak żeby coś napisać najpierw trzeba coś samemu wiedzieć. Nowi likwidatorzy i prezesi dorobku nie mają. Nie wiemy co myślą o ważnych sprawach, jakie mają poglądy. Ale nominacje mają. I tak to się kręci. A dość łatwo można by było to zmienić stawiając kandydatów przed kamerami. Ważne by zwolenników PiS odpytywali Koalicjanci, a PO – np. redaktorzy Republiki.
Na władzę nie poradzę – mówi cwaniaczek złodziejaszek z filmu Machulskiego. Władza instalowała sobie zawsze własnych spowiedników, bo obcym bała się spowiadać. Zresztą kto wierzy w Boga, a kto tylko bije się w piersi koniunkturalnie – trudno być pewnym. Jest jak jest. Tylko Bozia wie.
Koty nie lubią gdy ciągnąć je za ogon. Odwracanie kota ogonem jest jednak modne. Zgrzytamy zębami, ale nie za mocno z obawy żeby nam nie wypadły. I tak kłamstwo powtarzane jest tysiąckroć. Może choć troche się przyjmie.
Gorgosz i Sygut mają kupę do zrobienia. Wylecieć z TVP – w końcu wylecą. Ciekawe czy wyniosą wówczas większe torby niż walendziakowi?