Czworo wybitnych artystów, na których życie i twórczość miał wpływ bezwględny dyktator, Józef Stalin. Opowieści biograficzne o Cwietajewej, Mandelsztamie, Eisensteinie i Bułhakowie Piotra Kitrasiewicza, naszego kolegi z OW SDP, pokazują mechanizmy zniewolenia. I chociaż dotyczą konkretnych czasów i postaci, to można je odczytać uniwersalnie. Atutami książki są również faktografia i bezstronna narracja. Lektura ciekawa i aktualna.
Każda z opisanych osób jest mniej lub bardziej znana i doczekała się co najmniej jednej biografii. Sam temat – konfrontacja artysty z polityką, przychylność lub prześladowanie przez władzę, też nie jest nowy. Poświęcono mu wiele miejsca w publicystyce, literaturze i teatrze. Można zatem założyć, że „Artyści w cieniu Stalina” trafią w ręce czytelników już nieco przygotowanych. Świadom tego był również Piotr Kitrasiewicz, który we wstępie zaznacza, że nie jest to monografia, ale opowieści biograficzne właśnie. Nie może zatem dziwić, że zamiast drobiazgowego zbioru faktów, mamy syntezę losów. Charakter opowieści, czy wręcz gawędy, nadają przeplatające się wątki – bohaterowie pojawiający się nie tylko w swoich, ale również z pozostałych historiach. W konwencji, przyjętej przez autora, nie przeszkadza także wyprzedzanie lub powrót do niektórych wydarzeń, wcześniej opisanych.
Na kartach książki spotykamy wiele postaci – polityków, producentów filmowych i przedstawicieli kultury z obu stron żelaznej kurtyny. Wędrujemy wraz z bohaterami przez kraje i kontynenty.
Odnoszę jednak wrażenie, że jeszcze ważniejsze jest zaglądanie w głąb. Na tle ponurej rzeczywistości politycznej, mamy analizę psychicznych i emocjonalnych stanów artystów.
Autor pozostaje wobec nich obserwatorem, nie szafuje ocenami, przyznaje każdemu prawo do indywidualnych wyborów, stara się zwrócić uwagę na okoliczności, które mają wpływ na ich postępowanie.
Struktura – każdemu z bohaterów autor poświęcił jeden rozdział, podzielony na 9-13 podrozdziałów, opatrzony prologiem i epilogiem – okazała się nader pojemna jeśli chodzi o narrację. Mamy zatem obiektywną, chłodną relację na zmianę z fragmentami beletryzowanymi, w których pojawiają się dialogi, miejscami strumień świadomości, a to wszystko inkrustowane urywkami twórczości. W tym także poezje w przekładzie Piotra Kitrasiewicza. To kolejne oblicze autora, który jest nie tylko dziennikarzem, ale także pisarzem i poetą.
Różnorodne środki wyrazu dobrze oddają atmosferę i emocje. Autor konsekwentnie unika patosu, co niezwykle mu się chwali. Stylistyczna powściągliwość powoduje, że lektura jest momentami przejmująca. Mnie uderzyło chociażby stwierdzenie, że w epoce Chruszczowa artyści w Związku Radzieckim mieli już lepiej niż za Stalina, bo ich nie zabijano.
Po lekturze miałam jeszcze jedną refleksję – w każdym czasie i we wszystkich ustrojach władza traktuje artystów instrumentalnie. Odwołuje się do ich wrażliwości i autorytetu, gdy chce za ich pośrednictwem trafić do mas, depcze bezwzględnie indywidualność niepokornych. Uniwersalna jest również pewna doza naiwnego zaufania, z którego wynika skłonność do dialogu, który artyści pod różnymi szerokościami geograficznymi próbują z władzą podejmować.
„Artyści w cieniu Stalina. Opowieści biograficzne”, Piotr Kitrasiewicz, Wydawnictwo MG, Warszawa 2018, s. 274