Poeta mówiący o sobie, że jest tekściarzem. Znawca kobiecej duszy, który przed wieloma polskimi artystkami otworzył drzwi kariery. Twórca totalny, niepodrabialny, inspirujący kolejne pokolenia. Joanna Nojszewska  zaprasza czytelników  do uniwersum Młynarskiego.

Przedostatni wieczór karnawału spędziłam w Teatrze Ateneum, miejscu szczególnym na kulturalnej mapie Warszawy, ważnym również dla Wojciecha Młynarskiego. Na scenie autorka – Joanna Nojszewska, na co dzień dziennikarka „Twojego Stylu”, inteligentnie ją przepytujący Artur Andrus oraz Katarzyna Żak – jedna z bohaterek książki „Kobiety, które śpiewały Młynarskiego” w mini recitalu. Na widowni m.in. Adrianna Godlewska-Młynarska, Ewa Wiśniewska, Magdalena Zawadzka i Ewa Błażejczyk, która spontanicznie zaśpiewała a capella.

Joanna Nojszewska mówi o sobie, że jest młynarskolożką. Do tematu podeszła solidnie i bez taryfy ulgowej. Książka nie jest zbiorem wywiadów. To zapis spotkań, w którym wypowiedzi bohaterek są uzupełnione komentarzem autorki, cytatami z dzieł naukowych, wspomnień i fragmentami tekstów. Jestem pod wrażeniem rzetelnej dziennikarskiej roboty, którą wykonała autorka dokumentując temat. Precyzyjna układanka tworzy wielowarstwowy, spójny obraz całego środowiska artystów, którzy znaleźli się w kręgu Młynarskiego.

Na pierwszym planie mamy opowieść o poecie, jego formacji, inspiracjach, drodze życiowej i twórczości.  Rozmówczynie autorki opowiadają o swojej współpracy z mistrzem. Tak się jakoś złożyło, że każda z dwunastu pań zetknęła się z nim w szczególnym dla siebie momencie, każda na innym etapie kariery i z innymi oczekiwaniami. Zatem dobór bohaterek nie jest przypadkowy. Wspomnienia nie są ucukrowane i gładkie. Z drugiej jednak strony, autorka nie uległa dzisiejszej modzie, żeby eksponować ludzkie słabości. Nie koncentruje się na plotkach i małostkach. Uważnie słucha, nie forsując swojej opinii, jest wrażliwa na niuanse. W efekcie czytelnik dostaje obraz środowiska artystycznego, w którym nie dominuje rywalizacja, a lekka zawodowa zazdrość nie wyklucza szacunku i współpracy.

Kolejną warstwą książki jest  podążanie tropem kobiet i dziewczyn – bohaterek tekstów Wojciecha Młynarskiego. Wdzięczna to zabawa intelektualna i wiele jeszcze w tej mierze jest do odkrycia. Drugą dobrą wiadomością dla miłośników twórczości autora tekstów, którymi w wielu polskich domach się mówi, jest to, że artystki, z którymi rozmawia Joanna Nojszewska nie powiedziały jeszcze w temacie Młynarskiego ostatniego słowa. Sama autorka też zapewnia, że ma pomysły na kolejne publikacje. Nie mam również wątpliwości, że po twórczość Wojciecha Młynarskiego będą sięgały kolejne pokolenia.  Zmienić się mogą aranżacje i technologie zapisu – do dyskusji na ten temat nawiązuje tytuł tej recenzji – ale wrażliwość, finezja myśli i humor charakterystyczny dla twórczości Młynarskiego, pozostaną. Dowodem choćby doświadczenie, którym podczas wieczoru promocyjnego podzieliła się Magdalena Zawadzka – w czasie lockdownu wykorzystała You Tube, żeby podzielić się z widzami i słuchaczami ważnymi i ciągle aktualnymi tekstami mistrza.

Książka wydana starannie przez Wydawnictwo Marginesy, opatrzona dokładną bibliografią. Czarno-białe zdjęcia, wiele autorstwa Zofii Nasierowskiej, cofają czas i znakomicie współgrają z klimatem. Osobiście dodałabym jeszcze indeks nazwisk i wykaz cytowanych piosenek. 

Lekturę polecam nie tylko miłośnikom twórczości Wojciecha Młynarskiego i wielbicielom artystek, które o współpracy z nim opowiadają. Dla mnie z zawodowego punktu widzenia ciekawe były również kulisy pracy autorki, które zdradza w toku narracji.

Dorota Bogucka

„Kobiety, które śpiewały Młynarskiego”, Joanna Nojszewska, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2024, s. 271