Od najnowszej książki Romualda Karasia trudno się oderwać. „Virtuti Militari. Majora Sucharskiego droga na Westerplatte” to opasły tom, bogaty źródłowo i faktograficznie, który czyta się jak powieść. Dzieje się tak, bo autor i bohater to postaci nietuzinkowe.

Czwarta część biografii majora Henryka Sucharskiego daleko wykracza poza ramy gatunkowe. W główny tok narracji, który zaczyna się gdy gefrajter wraca z wielkiej wojny i zatrzymuje się w Gręboszowie, a kończy rok po II wojnie światowej, w chwili śmierci obrońcy Westerplatte, wplecione są dygresje historyczne, społeczne i literackie. Ten w pełni zamierzony zabieg autora, żebyśmy bohatera poznawali nie tylko poprzez czyny i wypowiedzi, ale również teksty, które czytał daje pełny obraz formacji człowieka i w większym stopniu pozwala zrozumieć, wybory, których dokonywał.

Ważnym wątkiem całej publikacji jest kwestia kształtowania osobowości przez i dzięki spotkanym nauczycielom. Autor cały tom dedykuje „Pamięci moich Profesorów”, a na kolejnych stronach przywołuje sylwetki nauczycieli Henryka Sucharskiego i innych wykładowców. Poza nauczycielami ze szkół wielokrotnie jest mowa o mentorach, a także cytowane są oryginalne teksty literackie. Czytelnik podąża zatem tropem lektur, inspiracji, a nawet snów bohatera.

Kolejnym stopniem wtajemniczenia w opowiadaną historię jest coś, co w filmie nazwalibyśmy making of. Autor – wybitny reporter, pisarz i wydawca – wraca wspomnieniami do swoich dziennikarskich wypraw, rozmów, sytuacji, czasem tragicznych, innym razem zabawnych. Mnie zauroczyła anegdota o tym, jak w poszukiwaniu informacji do artykułu, autor został odesłany do samego siebie. Tu znowu spotykamy całą galerię osób ważnych w dziejach polskiego dziennikarstwa, które Romuald Karaś napotkał na swojej drodze. Dodatkowym smaczkiem jest fakt, że wiele z tych spotkań odbywało się w Domu Pracy Twórczej Dziennikarzy w Kazimierzu nad Wisłą. Łza się w oku kręci,  którzy twórcy i jakie dyskusje toczyli, jak bogate było życie towarzyskie dziennikarzy w czasie, gdy Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich łączyło najlepszych przedstawicieli zawodu.

Meandry drogi dziennikarskiej autora splatają się w tej opowieści z historią życia bohatera. Już od pierwszych akapitów książki czytelnik nie może mieć wątpliwości, że autora ma do bohatera stosunek emocjonalny, o czym świadczą choćby listy kierowane bezpośrednio do Henryka Sucharskiego. Podkreślić trzeba również wysiłki Romualda Karasia, żeby wyjaśnić kontrowersje i przywrócić bohaterowi należne mu miejsce wśród polskich dowódców.

Tyle o treści. Co do formy, to jest ona najbliższa gawędzie lub spokojnej rozmowie przyjaciół w pięknych okolicznościach przyrody, niespiesznej, chwilami odbiegającej od głównego nurtu, uciekającej z jednej dygresji w drugą, ale ważną i wartościową. Fragmentami daje o sobie znać publicystyczny temperament autora. Przyznać jednak trzeba, że to lektura trudna, wymagająca uważności. Miłośników języka ojczystego zainteresują piękne archaizacje i rozważania o pochodzeniu słów.

Przy tak obszernej pracy trudno ustrzec się błędów. Miejscami zbyt lekką rękę mieli redaktor i korektor, stąd powtórzenia, niejednolite stosowanie skrótów i niekiedy zbyt zawiłe konstrukcje zdań. Niekwestionowanym walorem książki są natomiast ilustracje.

Zwykle pisząc recenzję staram się wskazać komu polecić książkę. Gdybym miała wpływ na kanon lektur szkolnych, to umieściłabym „Virtuti Militari. Majora Sucharskiego droga na Westerplatte” jako lekturę uzupełniającą kursu historii. Bo dla dziennikarzy to pozycja obowiązkowa!

Dorota Bogucka

Romuald Karaś „Virtuti Militari. Majora Sucharskiego droga na Westerplatte”, Oficyna Literatów i Dziennikarzy POD WIATR, Warszawa 2023, s. 883