23 maja 2025 r. w Okręgowym Sądzie Lekarskim w Poznaniu miała miejsce rozprawa 19 lekarzy obwinionych o rozpowszechnianie informacji niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną i szerzenie postaw antyzdrowotnych, poprzez podpisanie ,,Listu otwartego polskich lekarzy, naukowców i pracowników służby zdrowia do Prezydenta i Rządu RP”.
W liście tym lekarze wezwali polityków, aby w sposób niezależny podejmowali decyzje dotyczące zachorowań, a także do ,,zakończenia nieuzasadnionych epidemiologicznie działań i natychmiastowego przywrócenia normalnych, demokratycznych zasad funkcjonowania państwa, wszystkich swobód obywatelskich oraz przestrzegania praw człowieka.”
Kolejnych 52 lekarzy mających ten sam zarzut jest sądzonych w Okręgowym Sądzie Lekarskim w Gdańsku, a 43 we Wrocławiu.
W historii Polski to pierwszy przypadek zbiorowego procesu wytoczonego lekarzom tylko za głoszone przez nich poglądy. Sprawa o charakterze bezprecedensowym, gdyż nawet w czasach stalinowskich nie ośmielono się oskarżyć lekarzy za przekonania, łamiąc podstawową zasadę wyrażoną w art. 54 Konstytucji zgodnie z którą ,,każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji”, jak również art. 2 Kodeksu Etyki Lekarskiej, który głosi: ,,Największym nakazem etycznym dla lekarza jest dobro chorego. Mechanizmy rynkowe, naciski społeczne, wymagania administracyjne nie zwalniają lekarza z przestrzegania tej zasady”.
Jestem obrońcą 4 lekarzy – wybitnych specjalistów, z najwyższymi tytułami naukowymi jakim jest tytuł profesora doktora habilitowanego nauk medycznych. Są to osoby nie tylko o najwyższych kwalifikacjach zawodowych i naukowych, ale także etycznych, stąd też rozumiem jak trudno jest im pogodzić się z myślą, że oskarża się ich o postępowanie stanowiące naruszenie godności i zaufania do zawodu lekarza oraz propagowanie postaw antyzdrowotnych.
Trudno jest także pogodzić się z myślą, że ich oskarżycielami i sędziami w sprawie dotyczącej wolności wyrażania swoich poglądów nie są zawodowi sędziowie – prawnicy, tylko lekarze, którzy po krótkim przeszkoleniu, a nie jak w przypadku sędziów zawodowych pięcioletnich studiach i dwuletniej aplikacji sędziowskiej, będą udawać sędziów, a podstawę ich wyroków stanowić będzie kodeks karny i kodeks postępowania karnego.
Ci ,,prokuratorzy” i ,,sędziowie” w fartuchach lekarskich, a nie w togach mają ogromną władzę, gdyż mogą wydawać wyroki, a takie już w podobnych sprawach zapadały, zawieszenia prawa wykonywania zawodu na okres do pięciu lat lub pozbawienia prawa wykonywania zawodu lekarza.
Mogę sobie wyobrazić co taka kara oznacza dla lekarza, który tak często wymarzony zawód zdobywał poprzez 6-letnie studia i wieloletnie praktyki i specjalizacje. To utrata nie tylko dorobku zawodowego i materialnego, ale przede wszystkim godności.
Dla mnie – obrońcy sprawa jest o tyle trudna, że moim przeciwnikiem będzie nie prokurator i sędziowie, tylko lekarze udający prokuratora i sędziego, którzy nawet po kilkugodzinnym przeszkoleniu z zakresu prawa nie są w stanie prawidłowo prowadzić postępowanie, nie mówiąc już o wydawaniu wyroków. Czy ktoś o zdrowych zmysłach zgodziłby się poddać operacji na otwartym sercu adwokatowi po jego kilkugodzinnym przeszkoleniu medycznym?! A czy ktoś z Naczelnej Izby Lekarskiej zastanowił się nad skutkami zawieszenia w wykonywaniu zawodu 114 lekarzy w sytuacji, gdy wielu pacjentów ma olbrzymi problem z uzyskanie porady lekarskiej, nie mówiąc już o poważniejszych zabiegach czy operacjach?
W tej całej sprawie zadziwiające jest jedno: brak zdecydowanej reakcji Rzecznika Praw Obywatelskich, który podzielając niektóre zastrzeżenia lekarzy co do sposobu postępowania Naczelnej Izby Lekarskiej, odmówił wzięcia udziału w postępowaniu przed Okręgowym Sądem Lekarskim w Poznaniu. Jestem pewien, że gdyby Rzecznikiem był dr Janusz Kochanowski to nie tylko stanąłby w obronie lekarzy, ale jego przedstawiciel znalazłby czas na udział w poznańskiej rozprawie.
Drugie co zaskakuje, to milczenie tzw. mediów mainstreamowych: najważniejszych stacji telewizyjnych, gazet czy portali internetowych. Wytłumaczenie jest dość proste; przecież od początku pandemii były one bezkrytyczne wobec tzw. ,,niezależnych ekspertów”, często sponsorowanych przez producentów szczepionek, zarabiających krocie i wiodących prym w kampaniach promujących masowe szczepienia dopuszczonym warunkowo preparatem.
Dlaczego miałyby teraz nagłaśniać przypadki ewidentnego łamania konstytucyjnego prawa do wolności wyrażania swoich poglądów przez lekarzy? Nie po to ich ośmieszali i ignorowali nazywając ,,antyszczepionkowcami”, ,,płaskoziemcami”, ,,szurami”, ,,ruską onucą”, żeby teraz brać ich w obronę, nawet gdyby mieli rację. Zbyt wielu miało nieczyste sumienie opluwając tych z czystym sumieniem i tym gorliwiej wierzyli w kłamstwa i potwarze.
Trudno także wytłumaczyć brak zainteresowania procesem lekarzy ze strony tzw. ,,wolnych mediów”: telewizji Trwam, Republika, w Polsce 24. Ale czemu się tu jednak dziwić, jeśli prezes Naczelnej Izby Lekarskiej – Łukasz Jankowski, orędownik obowiązkowych szczepień warunkowo dopuszczonym preparatem, występuje jako autorytet lekarski w debacie prezydenckiej organizowanej przez wyżej wymienione telewizje.
Milczą także politycy za wyjątkiem posła do Parlamentu Europejskiego Grzegorza Brauna i prof. Mirosława Piotrowskiego, co niewątpliwie wymaga z ich strony odwagi i determinacji.
Zaskakujące jest także milczenie posłów opozycji, tak często wyczulonej na łamanie konstytucji. Zapewne 114 lekarzy to za mały elektorat, aby zawracać sobie nim głowę. Byli potrzebni w czasie kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu, bo dobrze jest uchodzić za obrońców skrzywdzonych, w tym przypadku lekarzy wyrażających swoje wątpliwości co do obowiązkowych szczepień na COVID. Będą mieli szansę zrehabilitować się i naprawić swój błąd już wkrótce: 27 czerwca 2025 r. kolejna rozprawa i wszystko wskazuje na to że ostatnia. Do zobaczenia w Poznaniu!
adw. Marek Czarnecki