Wiedziałam, że wcześniej czy później będę pisała o równouprawnieniu. Konkretnie, równouprawnieniu płci, któremu w niektórych przypadkach jestem przeciwna.

Bezpośrednią inspiracją do napisania teraz jest decyzja holenderskiej federacji piłkarskiej, która zdecydowała, że w męskich drużynach mogą grać kobiety.

Wszystko zaczęło się od zawodniczki, Ellen Fokkemy, która bardzo chciała grać w męskiej drużynie VV Foarut. I dostała takie pozwolenie. Teraz decyzję o dopuszczeniu mieszanych składów uzasadniono tak:”Różnorodność i równość. Chcemy, by dziewczęta i kobiety, mające takie same ambicje jak mężczyźni, mogły znaleźć odpowiednie miejsce w piłkarskim krajobrazie”. Litościwie pominę autora tych słów, bo dawno nie słyszałam czego równie głupiego.

O tym, że rywalizacja kobiet z mężczyznami w sporcie jest nonsensowna można się przekonać zaglądając do pierwszego z brzegu podręcznika anatomii. Jesteśmy inaczej zbudowane niż nasi koledzy, oni mają inny skład niektórych tkanek, są silniejsi i mają (na ogół) więcej testosteronu. Ani to ich wina ani zasługa, tak po prostu jest.

Z tego powodu nawet w zawodach, w których uczestniczą kobiety i mężczyźni – np. w biegach masowych – prowadzone są dwie klasyfikacje. Oczywiście często okazuje się, że kobiety bardziej zawodowo traktujące sport, wyprzedzają mężczyzn biegających amatorsko. A o tym, jak wygląda rywalizacja profesjonalistów na bieżni też łatwo się przekonać, oglądając (od niedawna) sztafety mieszane. Ponieważ w niektórych zawodach jest dowolność w ustawianiu zmian, to widać, że bardzo dobra zawodniczka, chociaż bardzo się stara, to na dystansie 400 m z facetem przegrywa i to dość wyraźnie.

O ile jeszcze mieszane sztafety biegowe, czy skoki narciarskie (dwie zawodniczki i dwóch zawodników w drużynie narodowej) jestem w stanie przyjąć i zrozumieć, to już mieszanych drużyn piłkarskich nie.

Jestem kibicem (jak piszę kibicką, to komputerowy słownik podkreśla, że błąd, więc zostaję przy męskiej formie) i wiem – a nasi czołowi piłkarze to nawet lepiej ode mnie wiedzą i czują, że piłka jest sportem brutalnym. Wystarczy spojrzeć na twarz wykrzywioną bólem po starciu, o kontuzjach już nie mówiąc. Nie twierdzę, że kobieta musi każdy pojedynek na boisku przegrać, może też wygrać, no ale jednak szanse nie są równe. Czy zyska, czy straci na tym widowisko trudno oczywiście rozstrzygnąć, ale we wspomnianych już skokach narciarskich rywalizacja mężczyzn wciąż cieszy się większym zainteresowaniem.

W komentarzach pod tekstem na temat zmiany zasad w niderlandzkiej federacji większość jest tego samego zdania, co ja. Ale pojawił się głos, że dziewczynom w Polsce także  zdarza się grać z chłopakami i nie ma w tym nic złego. I niech grają – każde w swojej drużynie.