Wczesną wiosną tego roku – za sprawą osób trzecich – wpadł mi w rękę malutki tomik niezwykłych opowiadań mojego rówieśnika (ur. 1971) Krzysztofa Maciejewskiego pt. „Osiem”. Nasz rocznik wydał zresztą licznych twórców o specyficznej, niekonwencjonalnej wyobraźni, że wspomnę tylko Annę Brzezińską, Rafała Kosika i śp. Jarka Zielińskiego, a proza Krzysztofa Maciejewskiego w to twierdzenie świetnie się wpisuje. Dzieło nie jest nowe, bo opublikowane już w roku 2011 – może rozmyślnie na 40-tkę Autora (wszak gdy 40 podzielimy przez 5, uzyskamy 8), jednak doczekało się dotąd tylko krótkiego omówienia w internetowej Encyklopedii Fantastyki tudzież dwóch recenzji tak dawno napisanych, że teraz warto przedstawić inną.

Maciejewski jawi się tu jako pisarz hermetyczny; to nie przytyk – gdy tym przymiotnikiem Istvan Vizvary określił moją poezję, odebrałem to jako zamierzony komplement. Żeby bowiem czerpać radość z czytania „Ośmiu”, trzeba być biegłym nie tylko w literaturze powszechnej i historii z uwagi na motywy, czasem jeno słowa – klucze czy konteksty, ale również w matematyce i fizyce. Cóż to bowiem jest Warunek Cauchy’ego, współczynnik stochastyczny, metryzowalna typologia, Przestrzeń Dilberta (nauka zna Przestrzeń Hilberta) albo kim był Mandelbrot, który w realu co prawda wiszących ogrodów swego imienia nie stworzył, lecz w imaginacji Maciejewskiego już tak? Kto nie wie, ten musi sprawdzić albo się douczyć – oto pierwszy plus książki: ma skłaniać do wysiłku, poszerzać horyzonty – nie tylko wyobraźni.

„Osiem” nie jest więc lekturą łatwą, choć bywa przyjemną. 8 – tyleż opowiadań znajdujemy na siedemdziesięciu kilku stronach, przetykanych surrealistycznymi grafikami innego Krzysztofa – Ramockiego, ale też może coś więcej kryje się w tytule? (Mnie od razu skojarzył się inny liczebnik tytułowy: „Siedem” – z głośnego thrillera: świadome nawiązanie czy jeno przypadek?) Zwłaszcza że Autor od początku eksponuje swą fascynację liczbami, którymi niczym Pitagoras chce opisać świat, światy i Zaświaty. Kreśli równanie na istnienie Boga w „Liczbach przeznaczenia”, a bohater opowiadania wprowadza drobną korektę w wewnętrzne kody tych liczb na przekór jakiemuś totalitarnemu systemowi, decydującemu, kto ma być Przywołany a kto Wymazany. I na koniec istotnie pojawia się demiurg „zbudowany z cyfr nanizanych na świadomość jak paciorki”. Również anioł z „Niebiańskiej smyczy”, który – podobnie jak narrator pierwszego tekstu – wprowadził nowy czynnik neutralizujący wpływ obcej zmiennej, uczynił to wbrew planom Boga, tu niewątpliwie sympatycznego, eksperymentującego od eonów z wolną wolą. I nagle uświadamiamy sobie, że Autor proponuje odmienne wyjaśnienie przyczyn upadku Szatana, reinterpretując tę historię. Rozważać różne wyobrażenia i oblicza Boga to kolejny plus – w świecie, gdzie niektórym wygodniej jest Stwórcę po prostu zanegować. Opowiadania zatem wzajemnie się dopełniają, choć Autor w kilku zdaniach każdego pozornie buduje przeróżne światy.

Sama analiza poszczególnych tekstów mogłaby przekroczyć pojemność zbioru. Maciejewski ożywia stare motywy i postacie, wprowadzając je w nowe sytuacje. Wątki zarysowane w jednym, znajdują rozwinięcie w kolejnym opowiadaniu: chociażby najpierw dyskretne nawiązanie do jaskini Platona w „Liczbach” i rozszerzenie go w postaci „Ulicy portretów”. Albo są przeciwieństwem poprzednich rozwiązań i twierdzeń. Przykładowo – „Potwór i drzewo” to opatrzona datami korespondencja istot z różnych światów (nie wyjaśniono, jak sobie listy przekazują, ani na jakich nośnikach – to już sprawa wyobraźni czytelnika), a zarazem nawiązanie do tradycji powieści epistolarnych. Jak by tego było mało – postacie owe zamieszkują również konkretne miejsce: Ruda Różaniecka, gmina Narol, powiat Lubaczów –  opowiadane zostało bowiem zainspirowane prawdziwym wydarzeniem z roku 2009.

W „Autobusie marzeń” Maciejewski porywa się na jeszcze bardziej brawurowy eksperyment z formą: gdy już przyzwyczajamy się do dwóch zamiennych narratorów – śledczego i ofiary, nagle okazuje się, że to Wampir-literat jest właściwym narratorem! Narrator-śledczy jednak wraca – psychopata na chwilę tylko przejął opowieść. Sprawcza moc książki Wampira przemienia rzeczywistość, wymazuje wspomnienia – to jakby odwrotność twierdzeń Drzewa o wspomnieniach, ktore przywłaszczają sobie człowieka.

Powstrzymam się od dalszego spoilerowania: niech każdy, kto sięgnie po „Osiem”, sam zbada relacje zarówno pomiędzy poszczególnymi opowiadaniami, jak i związki z innymi dziełami kultury (bo nie tylko literatury) światowej, wychwyci metafory, odszuka aluzje do wydarzeń dawnych i współczesnych. Dante, Biblia, Borges czy Bettina Belitz to nie jedyne tropy.

Teksty Maciejewskiego Nachodzą na siebie i meandrują wbrew utartym schematom, łamią konwencje horroru i fantastyki naukowej – czytamy we wspomnianym wyżej haśle encyklopedycznym, przytoczonym za opisem z okładki. A ja dodam: przeplatają się; Autor tworzy fugę na 8 głosów albo 8 dźwięków – jak w gamie, z motywami tańca, róży, drzewa, a zwłaszcza Piekła i Nieba na czele.

Krzysztof  Maciejewski, „Osiem”, Wydawnictwo FORMA, Szczecin, Bezrzecze 2011, seria „Piętnastka”.

Mikołaj Juliusz Wachowicz