Z ogromną przykrością przyjęłam wiadomość o śmierci Ernesta Brylla. Poeta, publicysta, dziennikarz, ekspert Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dla mnie przede wszystkim przedstawiciel prawdziwej inteligencji.

Miałam wielką przyjemność poznać i współpracować z panem Ernestem w Teatrze Oratorium, kiedy Krzysztof Tchórzewski reżyserował „Sceny z wieczernika” z tekstem Mistrza właśnie.

Każda produkcja teatralna oprócz aspektów artystycznych, wymaga również wielu działań administracyjnych. Żeby podpisać umowę  wybrałam się z ówczesnym dyrektorem Teatru Oratorium, Jarosławem Witaszczykiem do domu Państwa Bryllów. Przyznam się bez bicia, uwielbiam inteligenckie domy, pełne pamiątek, książek, sztuki. Krótka w założeniu wizyta przeciągnęła się nieco, a my usłyszeliśmy od Ernesta Brylla wiele pięknych wspomnień i anegdot.

Drugą okazją do spotkania była realizacja tego samego spektaklu w Teatrze Telewizji. Zadanie chyba jeszcze trudniejsze, bo reżyser miał taką koncepcję, żeby wersję sceniczną uzupełnić o ujęcia z udziałem Autora. Pan Ernest cierpliwie i z wielką wyrozumiałością realizował te koncepcje. Nie okazywał zmęczenia i nie polemizował z reżyserem. Obserwując to z pozycji II reżysera planowego, pomyślałam wówczas, że Mistrz potwierdza klasę. Jako artysta szanuje pracę innych.

Godne podziwu było również to, że pomimo wysokiej, niekwestionowanej  pozycji w polskiej literaturze, miał do swojej twórczości wiele dystansu. Nie obrażał się na nową rzeczywistość, która nad poematy i duże formy sceniczne wyżej ceni emotikony. Pytał tylko czasem – czytając scenariusze w PISF – dlaczego tak mało jest takich o miłości między kobietą i mężczyzną – po prostu. Takiej, jaka na zawsze została z nami w jego poezji.

Rodzinie i bliskim Ernesta Brylla składam tą drogę wyrazy głębokiego współczucia.

Fotografia z dedykacją pozostała na pamiątkę.

Dorota Bogucka