W jednym tekście opisać wszystkie nadwiślańskie fobie, uczynić bohaterami ludzi, którzy poszukują tożsamości, zbudować akcję z samych przeciwności i okrasić to wszystko ludową muzyką. I jeszcze, żeby to się oglądało. Zadanie trudne, ale wykonalne. O czym przekonali się widzowie premiery pt. Czarno to widzę, czyli wymieszani, posortowani.

Ten spektakl powstał po coś. A konkretnie, żeby wspomóc budowę szkoły dla dzieci ulicy w Ghanie. Pomysłodawczynią przedsięwzięcia jest Omenaa Mensah, która współpracuje z Salezjanami z Centrum Don Bosco. Po dwóch latach szkoła stanęła, a każdy, kto kupi bilet na przedstawienie, które od 7 marca będzie grane nie tylko w Polsce, będzie miał swój udział w jej wykończeniu i wyposażeniu. Ciekawe jest również to, że święty Jan Bosko traktował teatr jako jeden ze sposobów mówienia o wartościach chrześcijańskich. W tym otwartości i akceptacji drugiego człowieka. Bo to o tym przede wszystkim jest spektakl.

Informują o tym widzów we wstępnej projekcji znani przedstawiciele grup społecznych, którzy z różnych powodów o tę akceptację muszą walczyć. Wydaje mi się, że bez takiego wprowadzenia spektakl też zostałby właściwie zrozumiany.

Tekst Marcina Szczygielskiego jest błyskotliwy, chwilami bardzo śmieszny, miejscami odrobinę za dosadny. Pierwsze skojarzenie, jakie przyszło mi do głowy, to takie, że sztukę „Berek” graną przez wiele sezonów w stołecznym Teatrze Kwadrat autor podniósł do entej potęgi. Tam bohaterów było czworo, tutaj dwa razy więcej, tam autor skonfrontował dwie postawy, tutaj mamy do czynienia z bohaterami wykluczanymi z różnych powodów, którzy sami też mają uprzedzenia i zbyt łatwo oceniają innych po pozorach.

Bohaterów poznajemy, gdy Wanda, niespełniona business woman (w tej roli na premierze wystąpiła reżyserująca spektakl Ewa Kasprzyk) organizuje casting do zespołu ludowego, na którego prowadzenie pozyskała dotacje. Zgłaszają się kolejno – Imani – mulatka, biseksualistka, Turek Timur ciężko pracujący i próbujący pokonać trudności języka, Teresa – tancerka, po wypadku jeżdżąca na wózku i transseksualistka Malwina, która jest w procesie zmiany płci. Ich solowe popisy wokalne i taneczne, które wywołują salwy śmiechu na widowni, przekonują Wandę, żeby im i sobie dała szansę. W chwili, gdy zespół rozpoczyna próby okazuje się, że musi dzielić salę z karnie skierowanym do prowadzenia zajęć z krav magi katolikiem, patriotą i kibolem – Kajetanem. Od razu wiadomo, że ta koegzystencja nie będzie łatwa. A praca zespołu też idzie opornie, bo każdy z jego członków przynosi na próby problemy i wątpliwości. Rodzą się uczucia – nie zdradzę między kim a kim, żeby nie psuć widzom przyjemności – dochodzi do nieporozumień, bohaterowie zacietrzewiają się, ale też wzajemnie tonują emocje. Na próby wpadają goście – Żyd w roli Anioła z Jasełek i puszysta psychoterapeutka prowadząca zajęcia z samoakceptacji (w epizodach Michał Piróg i Dominika Gwit).

Akcja toczy się wartko i prowadzi do finału, może przewidywalnego, ale jakże potrzebnego. Publiczność bije brawo w rytm stylizowanego na ludowy przeboju sprzed paru lat. Goście premiery mogli traktować spektakl jako mądrą rozrywkę, ale nie musieli – taką mam nadzieję – dokonywać jakiegoś przełomu w myśleniu. Tu odbiór był entuzjastyczny. Ciekawe byłoby zobaczenie reakcji ludzi w mniejszych miastach, na przykład na południu i północnym wschodzie kraju – wiem, wiem, stereotyp – zwłaszcza tych, którzy w rodzinnym gronie mówią, że jak pozwolimy obcym przyjeżdżać bez ograniczeń, to zabiorą Polakom pracę, a na wieść o związku dziewczyny z obcokrajowcem pytają, czy nie mogła znaleźć naszego.

Nie wiem, czy producent zdecyduje się pojechać ze spektaklem do miejscowości, które twierdzą, że od jakiejś kategorii ludzi są wolne. Mam nadzieję, że spektakl będzie grany dużo, w czym na pewno pomoże to, że dublury każdej roli przewidziano już na etapie tworzenia spektaklu.

W sztuce rzecz jasna nie tylko przesłanie się liczy. Ważne jest także wykonanie, a to jest znakomite. Ewa Kasprzyk jako aktorka i reżyser oraz opiekun artystyczny spektaklu Olaf Lubaszenko doskonale czują komedię. Konstrukcja – teatr (czy może raczej zespół ludowy) w teatrze jest pojemna i trudno zarzucić granie pod publiczkę. Jestem pełna uznania dla Piotra Zelta, który jako Malwina większość scen gra w damskim przebraniu, za to, że nie przeszarżował. Wzruszyła mnie Agata Załęcka jako Teresa, zwłaszcza w scenie tańca na wózku. Bardzo wiarygodnie brzmiały dialogi Teresy z Timurem (Damian Kulec). Dobrze oglądało się na scenie Patrycię Kazadi, która umiejętnie podkreślała, ale nie przerysowała niejednoznacznej postaci Imani. Pole do popisu miał również Lesław Żurek, bo grany przez niego Kajetan Niemiec nie tylko przechodzi największą spośród bohaterów przemianę, ale również walczy wręcz i zabiega o względy wybranki. Aktor prowadzi swoją postać konsekwentnie, zarówno w jednych, jak i drugich scenach.

Przedstawienie premierowe rządzi się swoimi prawami, grane czasem na zmęczeniu po intensywnych próbach generalnych, jeszcze tekst tu i ówdzie ucieka, czasem rekwizyt przeszkadza, ale to drobiazgi, które nie zakłócają odbioru. Zwłaszcza, że całości dopełnia muzyka Zdzisława Kalinowskiego, choreografia Stefano Terazzino, minimalistyczna ale wystarczająca scenografia Piotra Stachurskiego i nadające folkowy koloryt spektaklowi, wielobarwne kostiumy Ewy Gdowiok. W efekcie powstała spójna, warsztatowo dobra całość. Spektakl do zobaczenia od marca w Domu Kultury „Świt”.

Na koniec muszę poświęcić kilka zdań publiczności. Muszę, bo wolałabym już nie pisać, że podczas spektaklu nie wypada nie tylko odbierać telefonu, ale również pisać sms-ów i używać FB o messengera. To przeszkadza! Na salę teatralną nie wnosimy jedzenia i napojów. Ubolewam, że panowie, także dziennikarze, z uporem godnym lepszej sprawy nawet na premierze pojawiają się dżinsach.

„Czarno to widzę, czyli wymieszani, posortowani”, tekst Marcin Szczygielski, reż. Ewy Kasprzyk, koordynator artystyczny Olaf Lubaszenko, scenografia Piotr Stachurski, Przemysław łamacz, muzyka Zdzisław Kalinowski, choreografia Stefano Terazzino, występują: Ewa Kasprzyk/Dorota Stalińska/Anna Korcz, Patricia Kazadi/Ifi Ude, Agata Załęcka/Laura